Ohayou!

Szesnasta odsłona Pokémonów 2019 jest już za nami 🙂 “Ash został przeklęty…” to niełatwy do sklasyfikowania epizod o kompleksowej fabule, w której znalazło się miejsce dla całego szeregu postaci, wątków i motywów. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z najnowszym odcinkiem, możecie znaleźć go tutaj; siłą rzeczy, tekst zawiera spoilery. Zapraszam do lektury!

Anime ósmej generacji posiada niejedną cechę, która odróżnia je od wcześniejszego oblicza czy oblicz serialu, lecz jak najbardziej istnieją tu też podobieństwa. Jednym z nich zdaje się być “podstawowa” raczej struktura fabularna – większość opowieści prezentowanych w kolejnych odcinkach można by określić jako nieskomplikowane, linearne i nieraz też przewidywalne. Jakkolwiek wcale nie są to jednoznaczne wady, dość jasne jest, że scenarzyści z OLM potrafią przygotować także wyraźnie bardziej “zaawansowane” historie, za czym przemawia od początku do końca najświeższy epizod. Najmocniej rzuca się tu w oczy chyba jego otwartość na interpretację – przyczyny niejednego wydarzenia seansu nie zdają się być do końca jasne. Jako przykład wskazać można by zaprzestanie ataku przez Gengara w trakcie początkowej konfrontacji; prawdopodobny powód to strach czy niechęć do Profesora Sakuragiego i Yampera, lecz równie dobrze chodzić mogłoby tu o reakcję na oddanie Asha i jego troskę o Pikachu. W strukturze fabularnej odcinka nie zabrakło do tego udanych zwrotów akcji, czy to dotyczących relacji Pokémona-ducha z ludźmi, czy to przynależnych do kreatywnie poprowadzonego motywu klątwy, którego nagłego zakończenia niełatwo byłoby się spodziewać.

Porzucenie Pokémona przez zepsutego Trenera to w anime, zależnie od perspektywy, rozwiązanie albo powielane, albo ponadczasowe

Wraz z niecodziennym układem zdarzeń zawarta została tu nie mniej unikatowa stylistyka. Zaobserwować można ją już w wyrazistych ujęciach twarzy przerażonego Renjiego czy w oryginalnym title card, nawiązującym w przewrotny sposób do klasycznego stylu filmowych czy serialowych horrorów. Podobny wydźwięk ma także sekwencja straszenia Asha przez Gou, w dodatku stanowiąca jeden z nie aż tak w zasadzie częstych w serii momentów, które w pełni ukazują, jakimi umiejętnościami aktorskimi dysponuje Daiki Yamashita. Interesująco przedstawiona została ponadto retrospekcja ujawniająca źródło nienawistnego usposobienia Gengara; nieśpieszna i w dużej mierze statyczna, bardzo skutecznie oddaje ona stopniowo narastające poczucie zagubienia Pokémona. Na uwagę zasługiwać zdaje się także wykorzystanie nieszczególnie może efektownych, ale za to niezaprzeczalnie efektywnych zestawów kadrów mających na celu zobrazowanie upływu czasu. Nawiasem mówiąc, pory roku zmieniają się tu równo trzy razy, co dokładnie odpowiada ilości lat, które minęły od momentu porzucenia ducha do teraźniejszości anime.

Tak jak sugerował i jego debiutowy epizod, Gengar okazał się być bohaterem starannie wykreowanym i niepozbawionym znaczenia. Pierwszy duchowy (możliwa alternatywa to “duchaty” :P) Pokémon Asha otrzymał więcej czasu ekranowego niż Dragonite, który także przecież należy do bardzo silnego i popularnego gatunku, a do tego przypisano mu jeszcze dramatyczne backstory. Jeżeli weźmiemy pod rozwagę też wizualne wyróżnienie w postaci jaśniejszego odcienia futra (?), nietrudno może być o wrażenie, że twórcy szykują dla niego niejedno znaczące rozwinięcie. Co więcej, “Ash został przeklęty…” utwierdza w przekonaniu, że Gengar to stworek potężny i waleczny oraz przekonuje, że potrafi on świetnie współdziałać z Trenerem; w Galarze najprawdopodobniej zobaczymy w akcji jego formę Gigantamax, którą twórcy “muszą” z czasem zaprezentować. W sympatyczną, lecz nadal odrobinę ambiwalentną postać Pokémona-ducha wcielił się najwyraźniej bardzo wszechstronny Yasuhiro Mamiya, którego ostatnio mieliśmy okazję usłyszeć jako zakręconego archeologa z Pustynnego Kurortu.

Wystąpienie byłego teraz już pokémonowego antagonisty idzie w parze z comebackiem innych “czarnych charakterów”. Mowa tu o Zespole R, który także pozostawał nieaktywny przez kilka odcinków, by następnie wrócić w celu wyrządzenia szkody bohaterom. Jednak i tu “nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło” – jak miało to miejsce w anime już nie raz, machinacje kwartetu skłaniają Asha i jego towarzyszy do połączenia sił w walce ze wspólnym wrogiem i tym samym wzmacniają czy pomagają stworzyć łączące ich więzi. Jedną z zalet jak zwykle barwnego wystąpienia przestępców z Kanto zdaje się stanowić zręcznie ułożony dialog, jaki odbywają oni przed rozpoczęciem intensywnego i pełnego napięcia starcia, które zresztą także zostało wyreżyserowane co najmniej zadowalająco. Tajemnicą za to pozostają tu w dalszym ciągu losy “złapanego” w Galarze Chewtle’a, lecz podobnie jak w przypadku walki Dynamax z udziałem Gengara, jest to zapewne jedynie kwestia czasu.

Na jednym “ekranie” uchwycona została cała rozmowa, wraz ze stopniowym włączaniem kolejnych rozmówców oraz graficzną i werbalną informacją na temat ich wsparcia

Najnowszy seans w ramach anime ósmej generacji wywarł na mnie jak najbardziej pozytywne wrażenie. “Ash został przeklęty…” jest epizodem dobrze przemyślanym i nieszablonowym, który zaskakuje do tego mnogością pomysłów, bezbłędnie w zasadzie rozmieszczonych w jego dwudziestu zaledwie minutach. Dołączenie Gengara do grona stworków Asha także stanowi interesujący element, wskazujący na znaczącą zmianę, jaka zaszła w stosunku twórców do głównego bohatera, jak i nawiązujący do początku znajomości jego i Charmandera.

Zachęcam do dzielenia się swoimi wrażeniami!

Mata aou!