Ohayou!

Mamy już za sobą dziewiętnasty epizod anime ósmej generacji 🙂 “Jestem Ditto!” to pomysłowy seans o niecodziennej stylistyce, skoncentrowany na relacjach łączących ludzi i Pokémony, czego zresztą należałoby spodziewać się po odcinku Zespołu R. Jeżeli nie mieliście jeszcze okazji zapoznać się z najnowszym odcinkiem, możecie znaleźć go tutaj; siłą rzeczy, tekst zawiera spoilery. Zapraszam do lektury!

Zespół R występuje w nowej serii z optymalną raczej częstotliwością – machinacje kryminalistów stanowią część ośmiu spośród jej dziewiętnastu odsłon, co daje nam trochę ponad czterdziestoprocentową “frekwencję”. Kwartet pojawia się i znika, czasem ubarwiając dwa epizody pod rząd, by innym razem ominąć dwa czy nawet cztery seanse. Pozornie bezładne być może rozmieszczenie tych wystąpień nie zdaje się być jednak pozbawione zalet – dzięki niemu przestępcy nie są obecni w serialu ani zbyt często, ani zbyt rzadko, a także kontrastują z protagonistami, których nie zabrakło jeszcze (i zapewne nie zabraknie :P) w ani jednym odcinku. Na pierwszy epizod poświęcony Zespołowi musieliśmy jednakże poczekać aż do teraz, czyli prawie cztery i pół miesiąca. Chociaż nie był to krótki okres, rozwinięcie to w dalszym ciągu zdaje się stanowić miłe zaskoczenie – nie było pewnym, czy “Rakietowcy” zostaną ostatecznie wyróżnieni za pomocą tej metody. Z drugiej jednak strony po ósmogeneracyjnym Zespole można by spodziewać się w zasadzie wszystkiego, do czego umiejętnie zdążyli przyzwyczaić nas już scenarzyści i storyboardziści.

Choć jest to niewątpliwie interesująca perspektywa, dołączenie Ditto na stałe mogłoby uczynić ugrupowanie aż za silnym

Kontynuując, z całą pewnością zadbano tu o to, żeby epizod przestępców odróżniał się od poprzednich odcinków, i to nie tylko tych, w których oni wystąpili. Sugeruje to między innymi jego oprawa graficzna – świetnie narysowane i “wprawione w ruch” zostały zarówno wyraziste komiczne ujęcia, w które to seans niemalże obfituje, jak i statyczne fragmenty uwypuklające odczucia członków Zespołu i Ditto, nie wspominając już o kreatywnej, groteskowej konfrontacji na zakończenie głównego wątku. Uwagę zwracają na siebie także ciekawostki w rodzaju przypomnienia o zainteresowaniach romantycznych Meowtha i Wobbuffeta lub użycia bardzo przecież rzadkiego “błyśnięcia” z własnej woli. Wśród przedstawicieli przestępczości zorganizowanej z Kanto na pierwszy plan ponownie wysunęła się Jessie, jak gdyby umacniając nieco swoją pozycję nieformalnego przywódcy grupy, która to tendencja zaczęła być widoczna mniej więcej od wizyty Zespołu w Galarze. Chociaż bohaterka ta zdaje się stanowić najmniej racjonalną czy na swój sposób może nawet utalentowaną z “mówiącej” części złodziei Pokémonów, mieliśmy okazję zobaczyć raz jeszcze bezkonkurencyjnie głębokie więzi, jakie potrafi ona zbudować razem z różnorodnymi stworkami.

Tym razem Jessie poznała się bliżej z Ditto, do którego to Pokémona przekonała się dzięki ich wspólnej pasji w postaci aktorstwa. Kinematografia zdaje się być trafionym wyborem dla założeń fabuły “Jestem Ditto!” – pozwala ona na odświeżenie i wykorzystanie jednej z cech charakterystycznych Trenerki, a także jak najbardziej pasuje do słynnej umiejętności “zmiennego” stworka. Wprawdzie motyw problemów z transformacją twarzy, które utrudniają wykonywanie obowiązków przedstawicielowi tego gatunku, został już kiedyś użyty w anime, jednak miało to miejsce w bardzo odmiennych okolicznościach, a do tego… ponad tysiąc pięćset odcinków temu. W urokliwego Ditto wcieliła się Kei Shindou – seiyuu o wyjątkowo dźwięcznym i wysokim głosie, która, dla przykładu, w Pokémonach 2019 odegrała także sześcioletniego Gou i wyndońskie Nickity, wcześniej zaś wykreowała postać Lillie. Nawiasem mówiąc, ilość Pokémonów z pierwszej generacji, które pojawiły się już w obecnej serii czy nawet wywarły zauważalny wpływ na jej wydarzenia wzrasta w szybkim tempie, co stawia pytania dotyczące przyszłości Kanto – jako że najwyraźniej zamieszkują je jedynie “odkryte” w nim stworki, akcja może z czasem zacząć rozgrywać się częściej w pozostałych krainach.

Wraz z nowymi pokémonowymi bohaterami postępuje też liczba postaci dnia, które zadebiutowały na przestrzeni anime ósmej generacji. Mimo swojej jednorazowej z reguły roli, kreacje te niezmiennie prezentują się w najgorszym wypadku zadowalająco, co z kolei świadczy o dokładnym i starannym podejściu OLM. Podobnie jak w poprzednim epizodzie, wprowadzona została cała ich grupa, wśród której tym razem najbardziej zaznacza się reżyser Koreda. Interesującą kwestią zdaje się być jego nazwa, brzmiąca jak japońskie nazwisko, która zawiera w oryginale prostą i skuteczną grę słów – jego reakcja na kłopot Ditto to “Kore ja nai!” (“To nie jest to!”), zaś jego pełen radości finałowy okrzyk stanowi “Kore da!” (“To jest to!”). Poza tym przybliżone zostało nieco usposobienie Raboota, któremu to Pokémonowi twórcy nie poświęcają jak na razie szczególnie dużo uwagi od jego ewolucji. Wychodzi na jaw, że galarski starter w dalszym ciągu odznacza się walecznością i poczuciem sprawiedliwości, zaś jego obojętność wobec Gou oraz jego “samowolne” działanie sprawiają wrażenie potencjalnej osi konfliktu pomiędzy protagonistami.

Design Koredy ma arabski czy bliskowschodni motyw, co może łączyć się z jego wybuchowym charakterem, przypisywanym mężczyznom przynależnym do tych kultur

Najświeższy odcinek Pokémonów 2019 okazał się w mojej opinii jeszcze bardziej udany niż zapowiadał to jego doskonale zreazliowany zwiastun. Niezapomniana gra aktorska  – zarówno serialowych postaci, jak i odgrywających je seiyuu – niezwykła historia Super Zespołu R czy bogata warstwa humorystyczna to tylko niektóre spośród zalet “Jestem Ditto!”. Chyba nie byłoby przesadą stwierdzenie, że seans ten przedstawia sobą to, co najlepsze w jego antyzłoczyńcach lub na swój sposób może nawet i to, co najlepsze w Pokémonach.

Zachęcam do dzielenia się swoimi wrażeniami!

Mata aou!