Ya!

Trenowanie Pokémonów w zasadzie od zawsze posiadało coś, co można by nazwać jego dwoma głównymi aspektami – toczenie walk z udziałem stworków oraz kolekcjonowanie ich. Podczas gdy gry niezmiennie oferowały fanom rozległe możliwości w obu tych dziedzinach, anime koncentrowało się przede wszystkim na pierwszej z nich, niewykluczone jednak, że nadszedł czas na dość wyraźną zmianę na tym polu; to między innymi tego zdaje się dotyczyć “Zamierzam złapać je wszystkie! Droga ku Mew!”. Zapraszam do lektury!

Można by powiedzieć, że Kieszonkowe Stworki w pewien sposób odeszły od swoich pierwotnych założeń; wraz z upływem czasu twórcy zaczęli poświęcać coraz więcej uwagi walkom, zapewne zdając sobie sprawę z ich atrakcyjności i komercyjnego potencjału. To nie starcia jednak były tym, co skłoniło Satoshiego Tajiriego do stworzenia Pokémonów – jego motywację stanowiła chęć podzielenia się z dziećmi swoimi doświadczeniami z najmłodszych lat, polegającymi na znajdowaniu, badaniu i chwytaniu niewielkich zwierząt różnego rodzaju. Najnowszy epizod zdaje się więc być swoistym powrotem do źródeł – raz jeszcze w centrum uwagi znajduje się łapanie Pokémonów, i to w bardzo klarowny sposób. Ilość stworków zdobytych przez Gou wynosi dwanaście, tak jak i ilość gatunków zarejestrowanych w Pokédeksie; podobny wyczyn nie miał w anime miejsca od momentu złapania przez Asha trzydziestu Taurosów ponad… tysiąc odcinków temu.

Kontynuując, chwytanie Pokémonów nie jest w najświeższym seansie jedynym, co może skojarzyć się z postacią twórcy marki. Inna taka rzecz to typ robaczy – w końcu założyciel Game Freaka słynął swojego czasu najbardziej właśnie z zainteresowania owadami. Najnowszy odcinek niewątpliwie stanowi powód do radości dla zwolenników tych stworków – jest on nimi wypełniony w zasadzie od początku do końca, wraz z prezentacją wszystkich “robaków” z Kanto, licznymi komicznymi sekwencjami, a nawet kilkoma starannie wyreżyserowanymi walkami z ich udziałem. Wybór tego akurat typu nie zdaje się być dziełem przypadku – kojarzony jest on z początkiem przygody i stawianiem pierwszych kroków na drodze trenowania, co właśnie ma miejsce w przypadku Gou. Za nie mniej “podstawowe” uchodzi miejsce akcji epizodu – pierwszy region Świata Pokémon, który, zataczając koło, został oparty na Tokio i jego okolicach, skąd pochodzi Satoshi Tajiri.

Chyba nie byłoby przesadą stwierdzenie, że “Zamierzam złapać je wszystkie! Droga ku Mew!” jest odcinkiem Gou. Orański protagonista to dynamiczna postać – jego usposobienie i poglądy ewoluują z seansu na seans, co odróżnia go od niezmiennego Asha. Tym razem następuje jego rozwój jako Trenera, a także krystalizuje się przyświecający mu cel; chociaż zamiar schwytania wszystkich Pokémonów przez Gou ujawniły już japońskie zwiastuny telewizyjne serii, dopiero teraz został on w niej “zainstalowany”. Można by uznać, że sytuacja aż prosiła się o poprowadzenie partnera Scorbunny’iego w ten sposób – w końcu pierwszy ze wspomnianych głównych aspektów trenowania był już zajęty przez Asha, a scenarzyści nie mogli pozwolić sobie na uczynienie dwójki bohaterów zbyt podobnymi do siebie. Jeszcze inną przyczyną dla tego stanu rzeczy zdaje się być No National Dex, czyli słynna kontrowersja związana z Sword i Shield. Są to pierwsze i jedyne pozycje z głównej serii, w których nie można zgromadzić wszystkich stworków – znajduje się ich tam “zaledwie” czterysta, co nie daje nawet połowy wszystkich gatunków. Mając to na uwadze, The Pokémon Company mogło postanowić jak gdyby zadośćuczynić fanom ograniczenie Pokédeksu w grach za pomocą anime.

Jeszcze tylko osiemset siedemdziesiąt siedem stworków, i PokéGouDex będzie kompletny… 😛

Serialowy Pokédex z kolei trudno byłoby pominąć – chociaż Rotom Phone nie jest równie rewolucyjny jak alolański Rotom Dex, nie zdaje się on spełniać swojej roli gorzej od poprzednika. Bardziej zainteresowany zdobyczami techniki niż Ash, Gou częściej i chętniej korzysta z pomocy Rotoma, czy też Rotom, sugerując się głosem przynależnym do urządzenia. Głos ten, oryginalny i w interesujący sposób odstający od innych kreacji postaci tego rodzaju, jest jednak na swój sposób specyficzny – można by spodziewać się, że pełne entuzjazmu wyjaśnienia i eksklamacje Rotom Phone’a Gou mają zarówno bardzo oddanych zwolenników, jak i nie mniej zdecydowanych przeciwników. Warto także zauważyć “ósmogeneracyjny” debiut Siostry Joy; przyjazna pokémonowa pielęgniarka pojawia się dopiero w szóstej odsłonie nowej serii, co stanowi kolejną sugestię, że podobni bohaterowie nie będą występować tu zbyt często. W końcu słuch zaginął nawet o, można by pomyśleć, niezastąpionym Zespole R, mimo że w ich wyraziste przedstawienie niewątpliwie włożono dużo pracy.

Choć może nie aż tak udany jak poprzedni, najświeższy odcinek Pokémonów 2019 prezentuje się moim zdaniem więcej niż zadowalająco. Jego lżejszy charakter i stylistyka to w pewien sposób potrzebna odmiana po bardziej dramatycznych wydarzeniach z dwóch galarskich epizodów, a także przypomnienie o uniwersalności serialu i jego autorów. “Zamierzam złapać je wszystkie! Droga ku Mew!” nie jest też bez znaczenia dla fabuły serii, a do tego stawia pytania dotyczące przyszłości Gou jako kolekcjonera i związanych z nią strategii narracyjnych.

Zachęcam do dzielenia się swoimi wrażeniami!

Mata aou!