Cześć! Dzisiaj przychodzę do Was z drugą częścią artykułu o mojej opinii na temat anime Pokemon. Dwa tygodnie temu wypowiedziałam się o czterech pierwszych generacjach Pokemon, dlatego dzisiaj zajmę się omówieniem pozostałych. Miłego czytania!

Z góry informuję, że w artykule mogą pojawić się spoilery.

Dzisiejszą listę otworzy generacja piąta i Unova. W opinii wielu Pokefanów była to najgorsza seria, jaką wypuścili twórcy Kieszonkowych Stworków. Ostatnio zaczynałam od zalet, dlatego postanowiłam, że tym razem najpierw będę omawiała wady poszczególnych serii. Jesteśmy w pierwszym odcinku piętnastego sezonu, wszystko idzie dobrze do momentu walki Asha z Tripem. Niestety nie można było przejść koło tego obojętnie, gdyż Pikachu chłopca z Alabastii przegrywa walkę ze Snivy’m. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że zielony Pokemon dopiero zaczynał swoją podróż, a nasza elektryczna mysz startowała w kolejnej walce. Równie mocno irytowało mnie zachowanie głównego bohatera, którego postawę można odebrać jak gdyby dopiero zaczynał swoją podróż, a nie właśnie zwiedzał 5 region. Przykładowo nie wie, że przed złapaniem Pokemona powinno się najpierw stoczyć z nim walkę, żeby go zmęczyć. Jeszcze na chwilkę wrócę do Tripa, ale tym razem chodzi mi o jego charakter. Wytykał Ashowi to, że pochodzi z innego regionu niż on, był strasznie nieprzyjemny. Jednak niestety odzwierciedla to, co się dzieje w naszym codziennym życiu. Mimo wszystko myślę, że najbardziej wszystkich dobił fakt, że Ash odpadł w ćwierćfinałowej ligowej walce, tak na prawdę 5 vs 6. Ostatni taki pół-minus to Iris. Moim zdaniem jest ona bardzo ciekawą postacią, tylko że z jakiegoś powodu twórcy kompletnie nie wykorzystują jej ogromnego potencjału. W końcu nawet pokonała ze swoim Pokemonem – Excadrillem – Asha i jego Pikachu. Dodatkowo w anime dowiadujemy się, że została wybrana na liderkę sali typu smoczego w mieście Opelucid, a np. w grach już nią jest. Jednak bardzo denerwuje mnie to, że prawie cały czas krzyczy albo nazywa kogoś dzieciakiem, tylko dlatego, że ktoś czegoś nie wie.


Uważam, że wbrew pozorom ta generacja nie ma aż tak wiele minusów. Powiem nawet, iż jest ich tutaj dość umiarkowana ilość. Temat wad uważam za zakończony, dlatego teraz przejdę do zdecydowanych zalet tej generacji. Już na wstępie Unova zachwyciła mnie prześlicznymi, uroczymi starterami, czyli Snivy’m, Tepigiem i Oshawottem. Totalnie się w nich zakochałam, gdy tylko je zobaczyłam. Są małe i mają przepiękne kolory, które sprawiają, że ciężko oderwać od nich wzrok. Gdybym była na miejscu początkującej trenerki, na pewno miałabym problem z wybraniem sobie jednego. Już teraz go mam! Poza tym seria Black and White może pochwalić się aż 156 nowymi potworkami! Większość z nich jest całkiem fajna np. Lillipup czy Blitzle. Bardzo podobała mi się postać N’a. Jego charakter został wykreowany po prostu genialnie! Z jednej strony tajemniczy, a z drugiej miły, sympatyczny. Dzięki takiej mieszance sceny z nim nie były nudne czy przytłaczające. Jednak uważam, że największym atutem tej serii są wspomnienia o starych Pokemonach Asha. Przykładowo w odcinku pt. ,,Ogniste spotkanie po latach” wspominamy historię Charizarda, cała uwaga jest skupiona głównie na nim. Jednak w odcinku w międzyczasie są też takie stworki jak Bulbasaur, Squirtle czy Primeape. Wspomnienia o kantyńskich odznakach czy o Misty i Brocku. Przecież to było wspaniałe! Jeszcze w innych odcinkach spotykamy Clair, czyli liderkę sali Blackthorn z Johto, a jeszcze w innym znajdziemy wzmiankę o Caterpie. Nie można pominąć wiadomości o cudownej kresce, którą możemy podziwiać przez całe 3 sezony. Jest przyjemna dla oka i bardzo wyraźna. Moim zdaniem to była najlepiej zrobiona kreska w tym anime. Openingi (polskojęzyczne) uważam za całkiem znośne. Chociaż teledyski w nich nie są w moim guście. Podobał mi się charakter tutejszej złowrogiej organizacji, czyli Zespołu Plasma. Jego celem na początku było „uwolnienie” Pokemonów od trenerów, poprzez manipulację trenerem albo poprzez kradzież. Jednak później ich celem stało się rządzenie Unovą przy pomocy Kyurema. Z walk Pokemon uważam, że najbardziej warta zwrócenia uwagi była ta z Roxie. Była naprawdę bardzo silna i mogłam odczuć, że doskonale wie co robi. W końcu pokonała 5 Pokemonów Asha za pomocą jedynie 3 swoich.

Teraz przejdę do moim zdaniem najlepszej generacji tego anime jaka powstała, czyli szóstej i regionu Kalos. Jak przy poprzedniej generacji, tym razem zacznę od wad, które możemy znaleźć w tej serii. Głównie mam w nich na myśli Wystawy Pokemonów. Polegały one na ukazaniu piękna swojego stworka, tylko że bez pokazowych walk, tak jak to miało miejsce w przypadku Konkursów Pokemon, przez co w moim odczuciu były nudne. Ich dodatkowym minusem było to, że mogą w nich brać udział jedynie kobiety.
Dobra, jak już wskazałam kilka minusów, to czas się zabrać za zalety serii! Pierwsze co możemy zauważyć, to wyraźna zmiana zachowania Asha. Był zdecydowanie dojrzalszy niż wcześniej, bardziej opanowany, posiadający trochę większą wiedzę. Myślę, że gdyby nie obecność Clemonta, na spokojnie można by było go nazwać wręcz mentorem dla Sereny i Bonnie. Jak już jesteśmy przy towarzyszach chłopca z Pikachu, to o nich też powiem kilka słów. Całą drogę obserwujemy jak te postacie się rozwijają, podejmują decyzje dla dobra ich samych czy Pokemonów, uczą się. Zacznę od najmłodszej podróżniczki, czyli Bonnie. Myślę, że jak na swój wiek była dość dojrzała. W końcu to ona uwolniła Miętusia od działania maszyny. Właśnie to był moment, w którym pokazała, jak bardzo się zmieniła w ciągu całej serii. Dodatkowo dzięki temu możemy dostrzec to, jak silną więź nawiązała z tym Pokemonem. Mimo wszystko, artyści zachowali jej dziecięcy urok np. chęć chodzenia szybciej spać. Jej starszy brat, czyli Clemont, cały czas dążył do tego, by jego wynalazki były jak najlepsze. Udawało mu się je stworzyć, a nawet spełniały swoją funkcję, tylko niestety ulegały eksplozji. Jednakże nie można tego powiedzieć o wszystkich, w końcu np. „Ramię Aipoma” działało nienagannie. Dodatkowo muszę wspomnieć, że to on powstrzymał maszynę zespołu Flara. Według mnie, to rodzeństwo nawiązuje trochę do May i Maxa, ponieważ w generacji 3 był poprowadzony podobny wątek. Natomiast Bonnie nie przypomina mi tylko May, ale swoją fryzurą według mnie nawiązuje do Misty. Została już tylko Serena, o której nie będę się już rozpisywała.
Wspomnę tylko, że jest to jedyna Pokegirl, która od dawna wiedziała, którego startera wybierze, czyli Fennekina. Na końcu serii pokazała swoją zmianę tym, że sama zorganizowała w Lumiose pokazowy występ. Dzięki niemu zrozumiała, co w rzeczywistości chce osiągnąć, biorąc udział w wystawach, a to zadecydowało o decyzji wyprawy do Hoenn. Kolejną ogromną zaletą tego anime jest wspaniała kreska. Dzięki niej możemy zobaczyć, jak bardzo twórcy rozwinęli się graficznie. Delikatna, ale jednocześnie wyraźna i nieprzytłaczająca animacja postaci, jak i otoczenia. Miasta nabierają życia, po prostu można je aż odczuć. Można też zauważyć rozwój pod względem muzycznym. Intra (w języku polskim) były bardzo dobre i przemyślane. W tej generacji łącznie było już 721 stworków, a dodatkowo została wprowadzona Mega Ewolucja, której można poddać 48 potworków. Ostatnia rzecz, jaka mi została tutaj do omówienia to walki Pokemon. Oczywiście najważniejszą była bitwa w finale ligi Kalos z Alainem. Co ciekawe jest to też jedyna generacja, w której Ash na końcu nie pokonuje swojego rywala. Może jest szansa, że się z nim jeszcze spotkamy?

Kolejną generacją, jaką Wam opiszę jest 7, czyli Alola. Oczywiście i tutaj na początku powiem o minusach tej serii. Zacznę od grafiki, kreska tutaj jest po prostu brzydka. Przez nią odniosłam wrażenie, że bohater jest zrobiony krzywo, a samo anime wydawało mi się w tym momencie bajką dla malutkich dzieci (jak po raz pierwszy włączyłam odcinek Aloli to zastanawiałam się, czy dobry filmik kliknęłam). Na miejscu twórców zdecydowanie zostawiłabym którąś z poprzednich dwóch generacji. Zespół Czacha uważam za słaby w porównaniu z pozostałymi zespołami. Ja rozumiem, że wrogie zespoły mają być zabawne, ale tutaj im to po prostu nie wypaliło. Nawet mój kuzyn powiedział, że woli np. Zespół R z charakterem, jaki mieli zrobiony w Unovie. W końcu to mają być czarne charaktery! Jedyną postacią w tym zespole, która moim zdaniem jest warta uwagi, to Guzma. Odznaczał się większą powagą niż reszta załogi, a jego „podwładni” mieli do niego większy respekt. Ostatnim minusem dla Aloli, ale trochę większym jest Liga Pokemon. Battle Royale to był w sumie nie najgorszy pomysł, ale niektórzy tak jak np. Jessie i James mogli przestać z boku większość walk. Mogłoby się to odbywać np. w formacie normalnej Battle Royale, czyli w jednej walce, walczą 4 osoby. Jeśli dobrze rozumiem, to miało być zamiast eliminacji. Później nadchodzi czas na bitwy najlepszej 16, odbywające się w formacie 1 vs 1, a następnie na finałowe… 3 vs 3. Uważam, że skoro można było zorganizować bitwę pokazową w formacie 6 vs 6, to można było zrobić to samo w późniejszych etapach ligowych walk. Ostatnią wadą tej generacji są moim zdaniem openingi (polskojęzyczne), które po prostu nie są w moim guście.
To teraz może kilka plusów tej generacji. Dotychczasowe serie Pokemonów skupiały się głównie na walkach o odznaki czy konkursach, niekoniecznie na zwiedzaniu danego miejsca. Dlatego myślę, że zrobienie serii, która bardziej ma na celu zobaczenie regionu jest miłą odskocznią. Z tego powodu uważam ten pomysł za ogromny plus.  Dzięki takiej zmianie można było poznać ten region o wiele lepiej niż pozostałe. Szkoła Pokemon wydawała mi się niezwykle przyjaznym miejscem. Gdybym miała możliwość, z pewnością sama bym do niej chodziła. Pokemonów w tej generacji było już aż 807 (86 nowych) i w większości bardzo mi się podobały. W szczególności polubiłam alolańskie formy starych, znanych już stworków np. Vulpixa czy Ninetalesa. Generacja miała bardzo rodzinny klimat, dzięki czemu w momencie, gdy ją oglądałam, czułam w serduszku takie ciepełko. Mieliśmy tutaj aż 5 nowych przyjaciół Asha, czyli Mallow, Lanę, Lillie, Sophoclesa i Kiawe. Z przyjemnością się na nich patrzyło i obserwowało to, jak każda z tych osób dąży do innego celu, a mimo wszystko potrafią ze sobą nawiązać kontakt. Przykładowo Mallow chciała wywoływać uśmiech za pomocą przepysznego jedzenia, a Lillie przestała bać się Pokemonów i wyruszyła na poszukiwania swojego taty. Sama kreska mi się nie podoba, jednak uważam, że przy robieniu tła zrobili kawał dobrej roboty. Zauważyłam np. zrobione liście czy źdźbła trawy. Ostatnim plusem tej generacji jest moim zdaniem rywal Asha, Gladion. Ma genialnie wykreowany charakter, jest miły, nie jest przemądrzały.

Na koniec dodam dosłownie kilka słów o obecnej serii. Nie chcę się tutaj o niej wielce rozpisywać, gdyż jeszcze się nie skończyła. Powiem tylko, że w Galar można poznać kolejne 101 Kieszonkowych Stworków oraz 17 form Gigantamaxu (specjalny rodzaj Dynamaxu, który poza zwiększaniem zmienia wygląd Kieszonkowych Stworków i umożliwia użycie charakterystycznego ruchu dla danego G-Max Pokemona). W większości wszystkie te stworki strasznie mi się podobają. Najbardziej mnie cieszy to, że został odnowiony mój ulubiony Pokemon, czyli Ponyta. Grafika otoczenia jest moim zdaniem po prostu cudowna, zdecydowanie lepsza niż wcześniej. Cóż, jedyny minus, na jaki na ten moment trafiłam, to wizerunek postaci (pomijam ten Koharu, on akurat mi się podoba).

To już wszystko, o czy chciałam Wam powiedzieć. Nie wspominałam tutaj zbyt dużo o organizacjach takich jak Zespół R, bo uważam że lepiej będzie omówić je w osobnych artykułach. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście podczas czytania tego artykułu, oczywiście jak wspominałam w poprzednim, jeśli jest temat, który Was interesuje, to śmiało możecie go proponować! Z przyjemnością taki dla Was napiszę.

Do zobaczenia za dwa tygodnie!

Źródła zdjęć: Bulbapedia